Marsh Nicola - Nowy wizerunek, Książki - Literatura piękna, Harlequin Romans - ostatnie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nicola Marsh
Nowy wizerunek
(Contract to Marry)
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Fleur Adams wpadła do kafejki, otrząsając krople deszczu z poskręcanych włosów,
żonglując teczką, laptopem, parasolką i torebką. W duchu przeklinała kapryśną pogodę w
Melbourne, niesprawną komunikację i mężczyzn. Dokładnie w tej kolejności.
– Hej, ślicznotko! To co zwykle? – Billy mrugnął do niej zza kontuaru, obrzucając ją
taksującym, pełnym aprobaty spojrzeniem, jakim zwykle witał klientki.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, kiedy zapach parującej kawy i świeżo pieczonych
ciasteczek zaatakował jej zmysły.
– Ratujesz mi życie! Och, daj mi dziś podwójną.
– Podwójna dawka kofeiny zanadto cię podnieci. Ale jeśli będziesz potrzebowała
rozładować energię...
– To zapiszę się na gimnastykę!
Gdy po raz pierwszy trafiła do tej kafejki, Billy zdenerwował ją swoimi aluzjami
seksualnymi, wkrótce jednak doszła do wniosku, że jest zupełnie nieszkodliwy. Poza tym
serwował najlepszą kawę z mlekiem i czekoladowe babeczki w Melbourne. Choćby z tego
powodu tolerowała jego niefrasobliwe zachowanie.
– Już dobrze, dobrze, pozwól choć facetowi próbować. – Wzruszył ramionami i odwrócił
się do ekspresu. – Liv już jest – dorzucił.
– Dzięki. – Rozejrzała się po tłumie, który kłębił się tu w porze lunchu, i wypatrzyła
przyjaciółkę siedzącą przy narożnym stoliku, z nosem jak zwykle utkwionym w jakimś
romansie.
Uważając, by nie zderzyć się z nikim po drodze, Fleur dotarła do stolika, wślizgnęła się
na puste miejsce i ustawiła swoje rzeczy przy ścianie.
– Pozwól, że zgadnę: przemoc i seks. Wysoki, przystojny brunet zrywa stanik z pięknej
bohaterki i...
– Przestań! Ile razy mam ci powtarzać, że w romantycznych powieściach nie ma
przemocy. To współczesne baśnie, opowieści o tym, jaki świat mógłby być piękny.
– I jest, tyle że za siedmioma górami, za siedmioma lasami...
– Nie znajdziesz czegoś, czego nie szukasz – odparła z godnością Liv, gapiąc się na Fleur
zza okularów bez oprawek. Jej policzki zabarwił słaby rumieniec.
Fleur roześmiała się gromko.
– Wszystkie te romanse są takie same. Główny bohater to mężczyzna z szeroką, nagą
klatką piersiową i dużym...
– W porządku, już wyraziłaś swój punkt widzenia – ucięła Liv i zamknęła książkę. –
Dość tej krytyki literackiej. Jak poszła prezentacja?
Uśmiech Fleur przybladł na wspomnienie kolejnej zawodowej porażki.
– Lepiej nie pytaj – mruknęła, gdy kelnerka postawiła przed nią wielką filiżankę i
babeczkę czekoladową.
– Tak dobrze, co?
– Beznadziejnie. – Fleur upiła łyk kawy, delektując się ożywczą kofeiną. Nie mogła sobie
darować, że porzuciła spokojną, dobrze płatną pracę, by gonić marzenia. Marzenia, które
wkrótce zamienią się w koszmar, jeśli szybko nie znajdzie zatrudnienia.
– Nie ma chętnych na rzutką księgową, która poprowadzi profesjonalne szkolenia, by
przenieść firmę w dwudziesty pierwszy wiek?
Fleur pokiwała głową.
– Ani jednego chętnego. Wygląda na to, że takie terminy, jak „inteligencja emocjonalna”
czy „zarządzanie poprzez kompromis” są zbyt nowoczesne dla przeciętnego dyrektora.
Chociaż jeden z nich dał mi wizytówkę i nalegał, bym zadzwoniła... Ale wątpię, by był
zainteresowany zmianami w swojej firmie, zważywszy na to, w jaki sposób patrzył na moje
nogi.
– A to seksistowska świnia!
– Właściwie był całkiem do rzeczy... Oczy Liv rozszerzyły się.
– W takim razie zbłądziłaś, pozwalając uciec takiej okazji.
Fleur westchnęła.
– Jestem już zmęczona robieniem prezentacji, które nie spotykają się z odzewem. – Ze
złością zaatakowała babeczkę, zastanawiając się, czy nie uszczknęła więcej, niż mogła
przełknąć.
Skierowała swoją ofertę do niezliczonych firm, między innymi wykorzystując kontakty,
które nawiązała, gdy pracowała jako księgowa. Po uzyskaniu licencjatu z psychologii, którą
studiowała wieczorowo, by zerwać z konserwatywnym stereotypem księgowej i zyskać nowe
spojrzenie na świat i ludzi, po jakimś czasie wpadła na wspaniały pomysł, że odmiana
wizerunku firmy i poprawa satysfakcji zawodowej pracowników może prowadzić do
podniesienia stopy zysku. Z początku kilka firm przyjęło ciepło jej modernizacyjne
propozycje, jednak ciepło zmieniało się w lód, gdy dochodziło do ostatniego punktu
negocjacji, a mianowicie uzgodnienia warunków umowy, w tym przedstawienia kosztów
projektu.
Liv pochyliła się do przodu.
– Pokaż mi swoje promocyjne materiały. Może zdołam coś pomóc.
– Och, naprawdę potrzebuję pomocy. – Fleur otworzyła teczkę i wyciągnęła plik
papierów. Kiedy się prostowała, jej głowa zderzyła się z czyimś łokciem.
Właściciel łokcia stracił równowagę, wpadł na Fleur i wytrącił jej z ręki papiery, a
zarazem tuż nad jej uchem rozległ się okrzyk:
– O do licha! – Mężczyzna zaczął zbierać rozrzucone materiały. – Pozwoli pani, że to
zrobię.
Fleur uniosła głowę. Właściwie szkoda, że nieznajomy nie uderzył jej mocniej. Wtedy
mogłaby stracić przytomność i obudzić się po wielu godzinach, mając już za sobą ten okropny
dzień.
– Proszę zostawić – sarknęła, patrząc do góry na tego niezdarę, który tylko pogorszył jej
nastrój, jeśli to było jeszcze możliwe. – Hm... ciekawe.
O dziwo, niezdara wcale nie gapił się na nią, czego mogła się spodziewać, wiedziała
wszak, że mężczyźni uważali ją za atrakcyjną, choć, szczerze mówiąc, ich zachwyty uważała
za przesadne. Nie miała się za ostatnią, ale też daleko jej było do gwiazdy filmowej. Długie
do ramion, brązowe kręcone włosy, piwne oczy, znośna figura, średni wzrost, ot,
przeciętność, no, mały plusik więcej. A jednak nieodmiennie od lat przyciągała męskie
spojrzenia.
Lecz ten łamaga okazał się kompletnie nieczuły na jej wdzięki, natomiast z wielkim
zainteresowaniem przeglądał broszury reklamowe.
– Skończył pan? – Wyciągnęła rękę, wiedząc, że jej głos zdradza rozdrażnienie, ale o to
nie dbała. Nie potrzebowała faceta, który w protekcjonalny sposób traktowałby jej pomysły,
które znaczyły dla niej tak wiele.
Nieznajomy podniósł na nią badawczy wzrok.
– Wspomniana w tych broszurach Fleur Adams to pani?
I oto zupełnie nieoczekiwanie Fleur doświadczyła tego dziwnego, podniecającego
uczucia, o którym Liv czytywała w swoich romansach. Otóż po raz pierwszy w życiu poczuła
ów słodkomdlący ucisk w żołądku, który mógł być sygnałem, że spotkała na swej drodze
wyjątkowego, olśniewającego mężczyznę. Spojrzała na nieznajomego, zastanawiając się nad
tą dziwną reakcją. Wyglądał raczej zwyczajnie. Miał ciemne włosy, niebieskie oczy, silnie
zarysowaną, starannie ogoloną szczękę i usta zaciśnięte w wąską, znamionującą
niecierpliwość linię.
W sumie nic wielkiego, z wyjątkiem osobliwej aury, która biła od niego, przyciągała jej
uwagę w sposób wręcz magnetyczny.
W sumie miał w sobie to coś, co czyniło z normalnego faceta nie tylko prawdziwego
przystojniaka, ale kogoś wręcz wyjątkowego.
– Tak? – Uniósł brew, jakby wzywał ucznia do odpowiedzi. Powstrzymując nagłą
potrzebę potrząśnięcia głową i rozpędzenia mgły, która spowiła jej umysł, przytaknęła:
– Jestem Fleur Adams. A pan?
– Kimś, kto jest zainteresowany pani ofertą. – Przekartkował broszurę, a potem wrócił do
studiowania twarzy Fleur. – Jest pani pewna, że ma wystarczające doświadczenie, by
oferować takie usługi?
Och, jeśli o ciebie chodzi, przystojniaku, pomyślała, to miałabym mnóstwo do
zaoferowania...
Fleur przeraziła się, że powiedziała to głośno, dostrzegła bowiem w jego niebieskich
oczach błysk świadczący o czymś więcej niż tylko przelotnym zainteresowaniu jej zawodową
działalnością. Ale błysk pojawił się i zniknął, zanim zdążyła go poddać głębszej analizie.
Skrzyżowała ramiona, spojrzała mu prosto w oczy.
– Mam kwalifikacje zgodne z informacjami, jakie podałam w broszurach. Jeśli jest pan
zainteresowany, z przyjemnością zaprezentuję swoje pomysły, panie... ?
– Darcy Howard. – Wyciągnął rękę. – Miło mi panią poznać.
Fleur zdążyła się już wyćwiczyć w zawodowych uściskach dłoni, ale nadal czuła się
odrobinę niezręcznie, kiedy mężczyźni starali się zmiażdżyć jej rękę, by udowodnić
staroświecki punkt widzenia, że samce są jednak dominującą płcią.
W chwili jednak, kiedy umieściła swą dłoń w dłoni Darcy’ego, poczuła dziwny impuls, a
jej ramię podskoczyło do góry. Na domiar złego on to zauważył, ponieważ źrenice jego
niebieskich oczu lekko się poszerzyły.
Powstrzymując chęć gwałtownego wyszarpnięcia ręki, zdobyła się na słaby uśmiech i
delikatnie, wręcz dostojnie wyzwoliła dłoń z jego uścisku.
– Jeśli pan pozwoli, panie Howard, zadzwonię do pana, by umówić się na spotkanie,
podczas którego omówimy potrzeby pańskiej firmy.
– Mów mi Darcy. – Uśmiechnął się i na jeden krótki moment Fleur miała ochotę
podskoczyć z radości. – Bardzo proszę. Możesz złapać mnie pod tymi numerami.
Gdy wręczył jej wizytówkę, z trudem się powstrzymała przed żarłocznym jej
studiowaniem, by zapamiętać każdy szczegół po wsze czasy.
Zamiast tego nonszalancko włożyła ją do torebki, jakby miała w zanadrzu kolejkę firm
oczekującą na jej usługi.
– Dzięki, skontaktuję się.
Skinął głową, a potem skierował się w stronę drzwi. Z otwartymi ustami patrzyła za
oddalającą się wysoką postacią przyodzianą w czarny trencz.
– Dobra robota, maleńka!
Entuzjastyczne słowa Liv wytrąciły ją z zamyślenia.
Usiadła prosto, próbując zachowywać się tak, jakby nic nadzwyczajnego się nie
wydarzyło. A przecież spotkanie z Darcym Howardem wstrząsnęło nią bardziej, niż chciałaby
to przyznać.
– Może wreszcie szczęście się do mnie uśmiechnęło? Miejmy nadzieję, że jest naprawdę
zainteresowany tym, co mam do zaoferowania.
Liv schowała książkę; na jej twarzy malował się entuzjazm.
– Och, jest zainteresowany! Jeszcze jak!
– O czym ty myślisz? – spytała Fleur z udawaną obojętnością, mając nadzieję, że się nie
zaczerwieniła.
– Chyba zauważyłaś, że ten facet jest wspaniały? I gapił się na ciebie jak w obraz.
Serce Fleur podskoczyło z radości. Być może blask w jego oczach nie był wytworem jej
wyobraźni...
Jęknęła w duszy; powinna się stuknąć w głowę. O czym ona myśli? Musi wykorzystać
szansę, jaka przed nią stanęła, a nie ulegać niedorzecznym nadziejom i mieszać sprawy
zawodowe z przyjemnościami.
Wzruszyła ramionami.
– Wspaniały? Za dużo naczytałaś się romansów. Mnie się wydaje staroświecki.
Liv uśmiechnęła się pełnym satysfakcji uśmieszkiem. Zauważyła przecież, jak Fleur
zareagowała na Darcy’ego Howarda.
– Pamiętam, że gustowałaś w starszych mężczyznach. Fleur upiła łyk kawy, starając się
ukryć uśmiech.
– Tak, ale nie zamierzam kolekcjonować antyków.
– Och, na pewno przyciągnął twoją uwagę. Kiedy zamierzasz do niego zadzwonić?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl