Marion Zimmer Bradley - Leśny Dom, Książki Fantasy i SF

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARION ZIMMER BRADLEY
LEÅšNY DOM
THE FOREST HOUSE
Przekład Piotr Rymarczyk
Prolog
Zimny wiatr rzeźbił płomienie pochodni w gniewne ogniste warkocze. Ich blask padał na
ciemne wody cieśniny i tarcze czekających na drugim brzegu legionistów.
Kapłanka, krztusząc się dymem i morską mgłą, wsłuchiwała się we wrzawę dobiegającą z
rzymskiego obozu. Dowódca legionistów przemawiał właśnie do swoich ludzi. Druidzi w
odpowiedzi zaintonowali bojową pieśń. Powietrzem wstrząsnął grzmot.
Kobiece głosy wzbijały się ku niebu. Ciałem kapłanki wstrząsnął dreszcz. Wraz z innymi
kołysała się z dłońmi wzniesionymi w geście przekleństwa - ciemne płaszcze kobiet łopotały jak
skrzydła kruka.
Pierwszy szereg Rzymian ruszył do ataku. Harfa wojenna druidów pulsowała przerażającą
muzyką, a gardło kapłanki było zdarte do krwi od krzyku. Nieprzyjaciel był coraz bliżej...
Gdy odziany w czerwony płaszcz żołnierz postawił stopę na brzegu Świętej Wyspy, a bogowie
nie porazili go gromem, śpiew umilkł. W blasku pochodni połyskiwała rzymska stal, jeden z
kapłanów pchnął kapłankę do tyłu; miecz opadł i na jej ciemną szatę chlusnęła krew.
Zaśpiew stracił rytm. Teraz słychać było tylko rozpaczliwe krzyki, a ona uciekała ku linii
drzew. Za nią byli Rzymianie, którzy kosili druidów jak zboże - szybko, za szybko...
Czerwona fala zalała ziemię. Kapłanka zniknęła wśród drzew. Potykając się ruszyła ku
świętym kręgom. Niebo ponad Domem Kobiet jaśniało pomarańczową łuną. Przed nią z ciemności
wyłoniły się głazy kręgu, lecz głosy żołdaków były bliżej, coraz bliżej... Osaczona kapłanka
przywarła do kamiennego ołtarza i odwróciła się. Teraz ja z pewnością zabiją...
Wezwała Boginię i wyprostowała się w oczekiwaniu na cios.
Przeznaczone jej było coś gorszego niż śmierć. Gdy mocne ręce schwyciły ją i zdarty szaty,
broniła się. Przemocą ułożyli ją na kamieniu, a potem zwalił się na nią pierwszy mężczyzna. Nie
było ucieczki; mogła tylko odwołać się do świętych nauk, by oddzielić umysł od ciała aż do
chwili, gdy tamci skończą. Gdy traciła świadomość, z jej ust wydarł się jeszcze krzyk: "O Pani
Kruków, pomścij mnie! Pomścij!"
"Pomścij..." obudził mnie mój własny krzyk. Usiadłam na łóżku z szeroko rozwartymi oczami.
Jak zawsze minęło kilka chwil, zanim zrozumiałam, że to był tylko sen i to nawet nie mój sen, bo
tego roku, gdy legiony zabiły kapłanów i zgwałciły kobiety ze Świętej Wyspy, byłam jeszcze
dzieckiem; niechcianą dziewczynką o imieniu Caillean, żyjącą bezpiecznie po drugiej stronie
morza w Hibernii. Ale od dnia, w którym po raz pierwszy usłyszałam tę historię - niedługo po tym
jak Kapłanka Wyroczni przywiozła mnie na ten ląd - duchy tamtych kobiet wciąż były ze mną.
Zasłona w drzwiach poruszyła się i jedna z usługujących mi dziewcząt zajrzała do środka.
- Czy czujesz się dobrze, Pani? Czy wolno mi pomóc ci się odziać? Już prawie czas, by
pozdrowić świt.
Skinęłam głową, czując na czole wysychające krople potu. Pozwoliłam dziewczynie, by
pomogła mi założyć czystą suknię i umieściła na moim czole i piersi insygnia Najwyższej
Kapłanki. Potem podążyłam za nią - na zieloną górę Tor, która wznosiła się ponad mozaiką
bagien i łąk. Miejscowi nazywali ją Letnim Morzem. Ze stóp wzgórza dochodził śpiew dziewcząt
czuwających przy świętej studni, a dalej jeszcze, w dolinie, bił dzwon, wzywający pustelników na
modlitwę do małej, podobnej do ula chrześcijańskiej świątyni wznoszącej się obok białego
drzewka głogu.
Ci z doliny nie byli pierwszymi, którzy szukali tu azylu, w tym zapomnianym zakątku na
krańcu świata oblanym wodami brytyjskich cieśnin; nie byli też, jak myślę, ostatnimi.
Wiele już lat minęło od zagłady Świętej Wyspy i chociaż w moich snach krzyki mordowanych
wciąż wzywają do zemsty, mozolnie zdobyta mądrość podpowiada, że mieszanie krwi uczyni
potomstwo silniejszym, jeśli tylko nie zostanie zapomniana starożytnych wiedza.
Jednak aż do dzisiaj nie mogłam znaleźć nic dobrego w Rzymianach ani w ich obyczajach.
Nawet dla Eilan, która była mi droższa niż córka, nie potrafiłam zmusić się, by zaufać
Rzymianinowi - nawet Gajuszowi, mężczyźnie, którego kochała.
Tutaj nie rozprasza nas stuk podkutych żelazem sandałów legionistów na wybrukowanych
kamieniami drogach. Roztoczyłam nad tym miejscem zasłonę mgły i tajemnicy, by odgrodzić nas
od uporządkowanego świata Rzymian. Być może dzisiaj opowiem dziewczętom służącym Bogini
naszą historię. W czasie od zagłady Domu Kobiet na wyspie Mona i powrotem kapłanek na
Wyspę Jabłoni, kobiety druidów mieszkały w Vernemeton, Leśnym Domu - a o tym nie wolno
zapomnieć.
To właśnie tam poznałam misteria Bogini i moją wiedzę przekazałam Eilan, córce Rheis, która
została Najwyższą Kapłanką i - jak powiedzieliby niektórzy - najwyższą zdrajczynią swego ludu.
Ale to dzięki Eilan krew Smoka i Orła zmieszała się z krwią Mędrca i potomstwo tej krwi zawsze
wspomagać będzie Brytanię w godzinie próby. Ludzie na targu mówią, że Eilan była ofiarą
Rzymian, ale ja wiem lepiej. Za jej czasów Leśny Dom ocalił sekrety misteriów, a bogowie nie
wymagają od nas wiele - nie oczekują byśmy wszyscy byli zdobywcami lub mędrcami, pragną
jedynie ocalić poprzez nas prawdę i przekazać ją pokoleniom, które nadejdą.
Kapłanki gromadzą się wokół mnie. Słyszę ich śpiew. Wznoszę ręce i gdy promienie słońca
przedzierają się przez mgłę, błogosławię ziemię.
Rozdział 1
Gdy zachodzące słońce wychyliło się spoza chmur, złociste promienie zalśniły pośród drzew
oblewając blaskiem każdy świeżo wymyty liść. Takim samym bladozłotym płomieniem zajaśniały
włosy dwóch dziewcząt wędrujących leśną ścieżką. Wokół nich rozciągał się gęsty, dziewiczy las.
Eilan łapczywie wdychała wilgotne powietrze, ciężkie od zapachu liści i trawy. Przywykłej do
zadymionego wnętrza ojcowskiego domu dziewczynie wydało się, że czuje woń kadzidła.
Mówiono jej, że w Leśnym Domu używa się świętych ziół do oczyszczania powietrza.
Mimowolnie wyprostowała się naśladując chód mieszkających tam kapłanek. A potem przez
chwilę jej ciało poruszało się w rytmie, który wydał jej się jednocześnie obcy i całkiem naturalny
- tak jakby kiedyś, w odległej przeszłości nauczyła się już tak chodzić.
Dopiero po pierwszym miesięcznym krwawieniu pozwolono jej przynosić źródłu ofiarę. "Tak
jak comiesięczna menstruacja czyni cię kobietą - powiedziała matka - tak wody świętego źródła są
płodnością ziemi". Obrzędy Leśnego Domu służyły duchowi ziemi i w noc pełni księżyca
przywoływały samą Boginię. Pełnia przypadła dwie noce wcześniej zanim matka przywołała ją do
siebie. Eilan stała wtedy długo wpatrzona w srebrny krąg w oczekiwaniu na coś, czego nie
potrafiłaby nazwać.
"Być może na festynie Beltaine Kapłanka Wyroczni zażąda, by oddano mnie na służbę Bogini"
- Eilan zamknęła oczy, próbując wyobrazić sobie niebieskie szaty kapłanki opadające na ziemię i
woal przesłaniający jej twarz zasłoną tajemnicy.
- Eilan, co ty robisz?
Głos Diedy przywrócił ją rzeczywistości; potknęła się o korzeń i niemal upuściła koszyk.
- Wleczesz się jak kulawa krowa! Jeśli się nie pośpieszymy, nie zdążymy do domu przed
zmrokiem.
Eilan ruszyła za drugą z dziewcząt rumieniąc się z gniewu. Zbliżały się do źródła. W chwilę
potem ścieżka poprowadziła je w dół do kotliny, gdzie spomiędzy dwóch skał tryskała woda.
Kiedyś, w odległej przeszłości mężczyźni ułożyli wokół sadzawki kamienie; przez następne lata
woda wygładziła wykute na nich spiralne płaskorzeźby. Ale leszczyna, do której gałęzi ludzie
przywiązywali swe magiczne wstążki, była młoda - potomek rosnących tu kiedyś drzew.
Usiadły obok sadzawki i przykryły płachtą swe ofiarne dary: starannie przyrządzone ciasta,
butelka miodu, kilka srebrnych monet. Była to mała sadzawka, w której mieszkała boginka tego
lasu - żadne z tych świętych jezior, gdzie całe armie składały w ofierze zdobyte przez siebie
skarby - ale kobiety z ich rodu od wielu lat, każdego miesiąca, przynosiły tu swe dary, by wciąż
odnawiać związek ze swoją Boginią.
Drżąc z zimna zsunęły suknie i pochyliły się nad sadzawką.
- Święte Źródło, jesteś łonem Bogini. Niech twoje życiodajne wody pozwolą mi przynieść
światu nowe życie... - Eilan zaczerpnęła trochę wody i pozwoliła jej spłynąć po swoim brzuchu
pomiędzy uda.
- Święte Źródło, twoje wody są mlekiem Bogini. Ty, która karmisz świat, pozwól mi karmić
tych, których kocham... - jej sutki pokryły się gęsią skórką w zetknięciu z chłodną źródlaną wodą.
- Święte Źródło, jesteś duchem Bogini. Niech twoje wody, wiecznie bijące z głębin, dadzą mi
moc odnowienia świata... - zadrżała, gdy woda obmyła jej czoło.
Eilan zapatrzyła się w taflę wody, w której odbijała się jej blada twarz. Ale po chwili obraz się
zmienił - patrzyła na nią twarz starszej kobiety o bledszej skórze i ciemnych lokach, w których
odblaski światła połyskiwały jak iskry z ogniska. Tylko oczy pozostały takie same.
- Eilan!
Dziewczyna zamrugała i obraz zniknął. Dieda drżała z zimna i nagle Eilan także poczuła chłód.
Ubrały się pośpiesznie. Dieda sięgnęła po koszyk z ciastami i czystym, głębokim głosem
zaintonowała pieśń:
Pani, co władasz świętym źródłem
składam ci dzisiaj moje dary.
Proszę o życie, szczęście, miłość
przyjmij, o Pani, me ofiary.
W Leśnym Domu - pomyślała Eilan - tę pieśń śpiewałby cały chór kapłanek. Jej głos - cienki i
trochę drżący, złączył się z głosem Diedy w zdumiewająco pięknej harmonii.
Błogosław, Pani, las i pole
które nie skąpią swej płodności.
Błogosław, Pani, lud i bydło,
dusze ocal od ciemności.
Eilan wylała do wody miód z butelki, a Dieda wrzuciła pokruszone ciasto. Nurt zabrał okruchy
i Eilan wydało się, że spływająca woda przez chwilę szumiała głośniej.
Dziewczęta znów pochyliły się nad sadzawką, by ofiarować jej srebrne monety. Gdy
zmarszczki na powierzchni wygładziły się, Eilan zobaczyła odbite w tafli wody dwie twarze.
Zesztywniała, lękając się, że znów zobaczy tamtą kobietę. Wtedy tafla wody pociemniała jej
przed oczami i nagle była tam już tylko jedna twarz o oczach, które lśniły jak gwiazdy na
mrocznym morzu nieba.
"Czy jesteś duchem sadzawki, Pani? Czego ode mnie żądasz?" - spytało serce Eilan. I wydało
jej się, że słyszy odpowiedź:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl
  •