Mazowieckie Studia Humanistyczne-r1997-t3-n1-s5-50, MAZOWIECKIE STUDIA HUMANISTYCZNE

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ARTYKUŁY
I
STUDIA
Mazowieckie Studia Humanistyczne
Ludwik Hass
Nr 1, 1997
POKOLENIA INTELIGENCJI POLSKIEJ RZECZYPOSPOLITEJ
LUDOWEJ I TRZECIEJ RZECZYPOSPOLITEJ*
Urodzeni w dziesięcioleciu 1926-1935 byli ostatnim pokoleniem, które je-
szcze pamiętało, chociaż nie zawsze wyraziście - Drugą Niepodległość. Dzie-
ciństwo znacznej większości z nich przypadało na czasy wielkiego kryzysu
ekonomicznego, w Polsce bardziej długotrwałego niż w krajach gospodarczo roz-
winiętych, z którego rodzice przeważnie długo potem nie potrafili się, również
psychologicznie, otrząsnąć. Znajdowało to odbicie w warunkach życiowych dzie-
ci. Większość generacji dorastała bądź przeżywała koniec dzieciństwa pod oku-
pacją hitlerowską. Toteż dla niektórych szkołą średnią, bądź tylko jej klasami
ostatnimi stały się tajne komplety. Jedynie drobna część okazała się w sytuacji
stosunkowo pomyślniej szej. Na ogół były to dzieci urzędników, zawodowych
wojskowych, również inteligentów, które poniekąd zbiegiem okoliczności zna-
lazły się - wraz z rodzicami - w Rumunii czy na Węgrzech, bądź nawet we Francji
a później na Wyspach Brytyjskich. Jednak dla innej znacznie większej grupy ich
rówieśników los okazał się nieporównanie mniej przychylny. Im przypadło
w udziale lata dzieciństwa i dorastania spędzić w głodzie i warunkach bardziej
niż spartańskie prymitywnych w odległych, a klimatycznie trudnych okolicach
ZSRR u boku zesłanych w tamte strony rodziców, zmuszonych do ciężkiej pracy,
do jakiej nie byli wdrożeni. Niekiedy była to tylko matka, podczas gdy ojciec
przebywał w stalinowskim łagrze bądź został stracony. W takich szczątkowych
rodzinach jeszcze latami łudzono się, że gdzieś żyje, i kiedyś wszyscy znów spo-
tkają się. Zarówno dla dorastających nad Wisłą, jak i na Syberii, czy w Kazach-
stanie, na ogół były to czasy koszmaru, strachu, poniżenia i głodu.
* Artykuł jest chronologiczną i tematyczną kontynuacją opublikowanych przez autora:
Po-
kolenia inteligencji Królestwa Polskiego
(„Przegląd Historyczny" 1974, z. 2) i
Pokolenia
inteligencji Drugiej Rzeczypospolitej
(„Mazowieckie Studia Humanistyczne" 1996, nr 2).
Uzasadnienie pokoleniowego traktowania dziejów warstw inteligencji polskiej -
Pokole-
nia inteligencji Królestwa Polskiego
, s. 302. Termin dzieciństwo jest tu stosowany na ozna-
czenie wieku do lat dziesięciu; dorastanie dotyczy osób w wieku 10-18 lat, młodość zaś
18-25-letnich. Dorosłość zaczyna się w wieku 25-30 lat, starzenie się - po 50 roku życia.
6
Ludwik Hass
Na terenach okupowanych przez hitlerowców były to ponadto lata boleśnie
odczuwanej pogardy władców i ich podręcznych wobec wszystkiego co polskie.
Tam pokolenie, na ogół za młode by chwytać za broń, raczej jeszcze przedmiot
niż podmiot historii, za to w tym wczesnym okresie życia boleśnie odczuwało
wszechobecność wojny. Jakkolwiek przeważnie jeszcze dzieci, wyraźnie widzia-
ło, w jakimś stopniu już zaczynało też rozumieć, co się dookoła dzieje. Wielu
zapamiętało zbiorowe egzekucje publiczne, czy przyciszone o nich rozmowy
rodziców i starszych kolegów. Wojna odgrywała więc w formowaniu duchowym
i psychicznym tej generacji rolę nieporównanie większą niż poprzednia światowa
w pokoleniu ich odpowiedników sprzed trzech dziesięcioleci. Niektórzy
(i niektóre) z najstarszych roczników pokolenia - przede wszystkim z rodzin in-
teligenckich i urzędniczo-oficerskich - nawet w tak młodym wieku włączyli się
do walki z najeźdźcą. Prowadzili ją - sposobami na jakie ich lata pozwalały -
przeważnie w szeregach podziemnego harcerstwa, jedynie zupełnie drobna gru-
pa została członkami lewicowego Związku Walki Młodych. Nieco później ci
spośród jednych i drugich, którzy mieszkali w Warszawie lub jej najbliższej
okolicy, wzięli udział, częściowo nawet z bronią w ręku, w Powstaniu War-
szawskim.
Dla jego młodocianych uczestników stało się ono przeżyciem pokoleniowym.
„To było - odnotowuje po upływie dziesięcioleci jeden z nich brutalne odarcie
ze złudzeń nastolatka, który do sierpnia 1944 wierzył, że »chcieć to móc«, że
słuszna sprawa zawsze musi zwyciężyć, że krwią zapisujemy rachunek, który
nasi zachodni przyjaciele uregulują korzystnymi dla Polski decyzjami powojen-
nymi"
1
.
Pokoleniowe rozczarowanie, które stało się też udziałem równolatków
spoza stolicy, i rozgoryczenie w latach dorastania ułatwiało generacji stopniowo
przewartościowywać dotąd wyznawane poglądy, akceptować — przynajmniej
częściowo - postawę realizmu politycznego, dochodzić do wniosku, że mimo
wszystko Polska musi znaleźć sobie
modus vivendi
w mało sympatycznym świe-
cie powojennym. Toteż przepędzenie niemieckiego okupanta przez Armię Czer-
woną (oficjalnie już nazywającą się Armią Radziecką) i walczące u jej boku
polskie jednostki wojskowe, ogromna większość pokolenia odczuwała jako wy-
zwolenie. Przecież jednak oznaczało to koniec obozów koncentracyjnych, łapa-
nek ulicznych i wywózek. Nawet ci, którzy zdążyli coś usłyszeć o stalinowskich
masowych represjach w latach trzydziestych, żywili nadzieję, że może tak źle
w Polsce nie będzie, że ten reżim powoli się jednak cywilizuje, chociażby pod
wpływem współpracy z Zachodem. Przebywającym zaś daleko na wschodzie od
stron rodzinnych wyzwolenie ziem polskich kojarzyło się z nadzieją na repatria-
cję. Dlatego znajdująca się na miejscu część pokolenia - niemal bez wyjątku,
włącznie nawet z pozostającymi w kręgu postaw prawico wo-trądy cjonalistycz-
1
J. I Wiatr [ur. 1931],
Czterdzieści lat temu
, „Przegląd Tygodniowy" 1996, nr 43, s. 19.
II
Pokol
e
nia int
e
lig
e
ncji polski
e
j
nych - odgruzowywała Warszawę, w innych miejscowościach usuwała zniszcze-
nia. Robiła „to z pełnym przekonaniem"
2
.
PRL - również kiedy oficjalnie tak się jeszcze nazywała - zasiadających
w ławkach szkolnych nie wpychała, jak wcześniej z reguły postępowano, w mło-
dzieżowe getto. Wręcz odwrotnie - widziała w nich pokolenie budowniczych
nowego ustroju, nie obciążone serwitutami przeszłości ciążącej na starszych.
W pierwszych latach powojennych przyszli inteligenci uczęszczali - jak i ich
rówieśnicy, którzy później znajdą się w innych warstwach społecznych - do
szkoły średniej, która światopoglądowa była jeszcze pluralistyczna, chyba na-
wet bardziej niż w ostatnich latach przedwojennych, w czasach dominacji Obo-
zu Zjednoczenia Narodowego (OZN). Uczono w niej religii, działało harcerstwo
(jakkolwiek miało opinię organizacji reakcyjnej), nawet Sodalicja Mariańska.
Wśród uczniów zaś - podobnie jak po roku 1920 - można było spotkać chłop-
ców pod wąsem, młodzież AK-owską, której okupacja zabrała czas na naukę.
W tym pejzażu czymś nowym byli również młodziutcy marksiści, niesforni, na-
wet już wtedy przez niektórych dorosłych, „towarzyszy" z PPR, źle widziani
i uważani za „sekciarzy"
3
.
W szkołach jawnie funkcjonował związany z tą partią
Związek Walki Młodych (ZWM) i PPS-owska Organizacja Młodzieży Towarzy-
stwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR). Od roku szkolnego 1948/1949 ich
miejsce zajął Związek Młodzieży Polskiej (ZMP), początkowo organizacja non-
konformistyczna, postępowa i rewolucyjna, obyczajowo permisywistyczna, da-
leka jeszcze od swego późniejszego kształtu biurokratycznego
4
.
W tych pierwszych latach nowej rzeczywistości nawet środowiska młodzie-
żowe dość ściśle związane z dawnymi warstwami posiadającymi i panującymi
nie myślały o konspiracji antyrządowej. „Tu - jak wspomina jeden z tego kręgu
- „raczej wszyscy byli nastawieni na zachowanie substancji biologicznej, kształce-
nie się, zajęcie w życiu społecznym odpowiedniego miejsca. Róbmy to, co moż-
na w tych warunkach robić" - było ich dewizą. Tym młodym nie odpowiadała
„bohaterszczyzna". Toteż ich pierwotny ostracyzm środowiskowy wobec wstępu-
jących do PPR niebawem uległ złagodzeniu, „pojawiły się hasła na przetrwanie".
2
A. Strzembosz [ur. 1930 r.],
Wiedzieliśmy, gdzie zaczyna się zdrada
, „Gazeta Wyborcza"
z 2 października 1996 r., s. 18. Autor, człowiek tradycjonalistycznej prawicy, zauważa też:
„Przecież plan trzyletni nie dlatego został tak szybko wykonany, że był genialny. Po prostu
ludzie byli jeszcze bardzo zaangażowani",
ibidem.
3
Wspomnienia T. Drewnowskiego [ur. 1926 r.] - „Gazeta Wyborcza" z 31 grudnia 1996 r.
- 1 stycznia 1997 r., s. 14. W przypadku dzieci pochodzenia inteligenckiego w postawie
takiej przejawiał się etos buntu inteligenckiego przeciwko zastanemu porządkowi. Trady-
cyjny inteligent polski pragnął - przynajmniej tak mówił - emancypacji ludu. Zarazem żywił
przeświadczenie, którego już nie ujawniał, że ową emancypacją pokieruje i będzie decydo-
wał, co jest słuszne, dopuszczalne, gdzieś zaś tego granice.
4
P. Smoleński,
Tamte czasy
, „Gazeta Wyborcza" z 26-27 października 1996 r., s. 8 [Wspo-
mnienia J. Urbana, ur. 1933 r.].
Lud
w
ik Hass
8
Nic więc dziwnego, że już jesienią 1948 r. dosłownie całe klasy licealne,
w których uczyło się niemało synów i córek ziemian, którym reforma rolna za-
brała majątki i zmusiła do opuszczenia rodzinnych dworków, wstępowały do świe-
żo utworzonego ZMR Do tego zachęcali nawet nauczyciele starej daty, mający
doświadczenie w pracy pedagogicznej i życia w łagodnie autorytarnym syste-
mie ostatnich lat Drugiej Rzeczypospolitej
5
.
Niejeden starej daty dyrektor szkoły
średniej teraz „bał się, że tamci [...] odsieją jego najlepszych uczniów. Uważał,
że trzeba robić wszystko, żeby przetrwać. Choć oczywiście nie za pomocą par-
tii, bo to obcy świat wroga". W takim punkcie widzenia nie bywał odosobniony.
„Ochrona substancji narodowej - to było główne hasło starszego pokolenia".
Podzielający ów punkt widzenia rodzice cierpliwie więc tłumaczyli młodym, „że
tak ważne jest, jaka będzie inteligencja polska, że tyle wartościowej młodzieży
zginęło na wojnie, w powstaniu", więc byłoby głupotą „pozwolić się wyrzucić
ze studiów przez takie głupstwo, jak czyn kongresowy w 1948 r. [tj. odmowa
udziału w nim -
L.HĄ"
czy nieprawomyślne wystąpienia. Do nich konserwaty-
wna część starego pokolenia zwracała się z formułą „w tym trzeba żyć"
6
.
Zrobie-
nie takiego kroku doradzali w imię „realizmu życiowego" niekiedy nawet katecheci
7
.
Pod wpływem tego rodzaju atmosfery w kręgu dzieci starej prawicowo-na-
rodowej czy zachowawczej inteligencji kształtowała się postawa - na użytek
prywatny wiem jedno, w szkole (później w pracy) mówię co mówić należy.
Podobnie myślały i zachowywały się dzieci z warstw socjalnie degradowanych
- z „reformowanych" ziemian i do niedawna właścicieli teraz znacjonalizowa-
nych przedsiębiorstw. Miały zarazem świadomość, że liceum i szkoła wyższa są
w ich aktualnej sytuacji nie tylko sposobem na nabywanie wiedzy, lecz zarazem
przepustką do warstwy inteligencji, zatem zabezpieczeniem przed większą je-
szcze degradacją społeczną potomstwa „wysadzonych z siodła". Ta zbiorowość
wyróżniała się wśród kolegów szkolnych - zwłaszcza dzieci ziemiańskie - ma-
nierami i obyciem towarzyskim, które u synów i córek zbiedzonych latami oku-
pacji rodzin inteligenckich częściowo poszły w zapomnienie. Nieraz też już we
wczesnym dzieciństwie, jeszcze w dworku czy w salonie rodziców w mieście
otarły się o poetów, pisarzy, artystów plastyków bądź znanych muzyków, rza-
dziej już aktorów. Niekiedy byli to zarazem krewni. Świat emocji - jak te grupy
zawodowe określał Karol Irzykowski - mniej je więc onieśmielał, mniej też był
niedosiężny, aniżeli dla ich rówieśników. Obycie z nim ośmielało do myślenia o
znalezieniu się z czasem w tym środowisku.
Inny człon generacji - dzieci ze zbiorowości do 1945 r. socjalnie najwyż-
szych, wielkoziemiańsko-arystokratycznych, grupa ilościowo drobna, lecz nader
5
A. Strzembosz,
op. cit.
6
H. Świda-Zięba [ur. 1930 r.],
Notatki z życia systemu
, „Karta" 1991, nr 3, s. 26.
7
R. Turski,
Skoro nas nie sadzają, idziemy naprzód
, w:
Październik 1956, pierwszy wyłom
w systemie,
Warszawa 1996, s. 13.
II
Pokol
e
nia int
e
lig
e
ncji polski
e
j
wyrazista - na ogół również pożegnała się z nadzieją na powrót do poprzednich
stosunków własnościowych, myślała o możliwie najwygodniejszym usytuowa-
niu się w nowych układach, zarazem dyskretnie podkreślając swoją, jeśli nie wy-
ższość to inność. Uwidoczniło się to w ich zachowaniu w liceach, zwłaszcza zaś
na uczelniach. Ci chłopcy i dziewczęta przypominali grupę, którą w francuskim
języku politycznym ostatniej dekady XVIII w. określano jako „rallies" („ci, którzy
się przyłączyli", rojaliści pogodzeni z republiką). Oczywiście - jak tamci „Mar-
syliankę" - rzadko kto z tych z entuzjazmem śpiewał „Międzynarodówkę", zwła-
szcza zwrotkę o nieodległym awansie socjalnym dotychczasowych dołów
społecznych. Świadkowi-rówieśnikowi, raczej nie podejrzanemu o stronniczość,
utkwiły w pamięci spotykane na uczelniach wyższych „całe gniazdka osób ide-
ologicznie odległych [od ówczesnych przeciętnych postaw studenckich -L. //.],
dawało się zauważyć na pierwszy rzut oka; były to bowiem głównie panienki
z dobrych domów, a więc ładne, zadbane i z dobrymi manierami"
8
.
Takiej pro-
weniencji chłopcy mniej rzucali się w oczy. Wspólnie tworzyli względnie eks-
kluzywny, a atrakcyjny, krąg towarzyski. Przedwojenna profesura, nadal
wykładająca w szkołach wyższych, odnosiła się do potomstwa „wysadzonych
z siodła" ze współczuciem. Jedni z tytułu powiązań rodzinnych czy towarzyskich
z ich rodzicami, inni - nawet mający przeszłość lewicową czy tylko lewicującą
- widząc w nich „ofiary historii". W miarę możności więc pomagała, ułatwiała
stawiać pierwsze kroki na drodze kariery naukowej. Stosunkowo wielu „reallies",
m.in. dzięki takiego rodzaju układom i komerażom, zasiliło kręgi poetów, pisa-
rzy, plastyków, krytyków literackich i artystycznych, również - zwłaszcza dziew-
częta - pracowników muzealnych.
W szybkim tempie rozwijające się dogłębne przemiany społeczne niemal
od pierwszych miesięcy po wyzwoleniu wpływały na skład społeczny uczniów
szkół średnich, liceów, dopiero później wyraźniej na strukturę socjalną studen-
tów. Walnie przyczyniło się do tego szybkie otwarcie zamkniętych przez najeźdź-
cę szkół ponadpodstawowych i systematyczna rozbudowa ich sieci, również
szkolnictwa wyższego. Już w 1945 r. w Lublinie utworzono - obok wznowione-
go Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (KUL) - Uniwersytet im. Marii Cu-
rie-Skłodowskiej, w Łodzi, gdzie przed wojną istniało tylko Pedagogium i filia
Wolnej Wszechnicy Polskiej - uniwersytet, politechnikę, Szkołę Główną Gospo-
darstwa Wiejskiego i inne uczelnie. Nauka stała się wszędzie bezpłatna, więc
niemal od pierwszej chwili garnęły się do niej proporcjonalnie znacznie liczniej-
sze, chyba, niż kiedykolwiek dotąd na ziemiach polskich grupy dzieci, zwłaszcza
chłopców, z warstw dotąd znajdujących się u dołu drabiny starej hierarchii spo-
łecznej - robotników, chłopów, nawet biedoty wiejskiej. Na ogół pamiętali cięż-
8
A. Drawicz [ur. 1932 i\],
Moja przygoda z STS-em
, „Wiadomości Kulturalne" 1995, nr 24,
s. 10. Dziewczęta z tego środowiska szczególnie licznie studiowały przedmiot elitarny, ja-
kim była historia sztuki, również muzealnictwo itp. dziedziny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl