Mann Catherine Cena romansu, Ebooki - Romanse
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Catherine Mann
Cena romansu
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Uwaga, panowie, idę! - zawołała Lilah Anderson, wchodząc do męskiej
szatni w szpitalu St. Mary’s. - Zakryjcie klejnoty!
Stukając obcasami o kamienną posadzkę, minęła pielęgniarza, który
pośpiesznie wciągał fartuch, anestezjologa usiłującego zasłonić się
ręcznikiem, musnęła wzrokiem kilka męskich pośladków, kilka torsów. W
zaparowanym pomieszczeniu słychać było pokasływanie, śmiech. Nikt nie
odważył się zaprotestować przeciwko jej obecności. Jako dyrektorka mogła
każdego zwolnić.
Dlaczego jednak wtargnęła do męskiej szatni? Z powodu jednego upartego
pracownika, który od wielu tygodni jej unikał. Nie mając wyjścia,
postanowiła dopaść doktora Carlosa Medinę pod prysznicem.
Wiedziała, że właśnie skończył długą i skomplikowaną operację. Gdy doszła
do kabin, zmrużyła oczy. Trzy z pięciu były zajęte. W pierwszej zobaczyła za
półprzezroczystą zasłonką niską krępą postać. To na pewno nie Carlos.
Zza drugiej zasłonki wychyliła się łysiejąca głowa. To również nie był Carlos.
- Witam, Jim. - Uśmiechnęła się do zaskoczonego szefa pediatrii, który cofnął
się pośpiesznie.
Została ostatnia kabina. Z bijącym sercem Lilah skierowała się w jej stronę.
Przez chwilę obserwowała wysoką, dobrze zbudowaną postać w trakcie mycia
głowy. Tym razem nie było mowy o pomyłce.
Carlos Medina, chirurg, jej kochanek, najstarszy syn dawnego europejskiego
monarchy. Jego rodowód nie robił jednak na niej wrażenia. Na długo zanim
poznała przeszłość Carlosa, pociągały ją jego geniusz, stosunek do
pacjentów... oraz ciało, zarówno okryte, jak i nagie.
Okej, akurat o tym nie powinna teraz myśleć. Zaciskając zęby, odciągnęła na
bok zasłonkę. Z kabiny buchnęły kłęby pary. Przez moment nic nie widziała,
a gdy para się rozproszyła, oczom Lilah ukazał się fantastycznie zbudowany
mężczyzna.
Strugi wody spływały z jego ramion, pleców i pośladków. Na jego ciele nie
było żadnych bladych miejsc; wyglądał tak, jakby opalał się na plaży
nudystów. Nie była to prawda. Po pierwsze, większość czasu spędzał pod
dachem, operując albo śpiąc. A po drugie miał naturalnie śniadą cerę.
Obróciwszy się wolno, popatrzył na Lilah. Jego czarne oczy zdawały się
przenikać ją na wskroś.
- Słucham? - Wypowiedział to słowo z lekkim hiszpańskim akcentem.
W sąsiedniej kabinie szef pediatrii zakręcił wodę i skierował się szybko do
części z szafkami na ubrania. Inni ociągali się z wyjściem.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Nie mogłaś zadzwonić?
- Wolę w cztery oczy.
W cztery oczy? Wokół kręciło się mnóstwo nagich i półnagich nasłuchujących
facetów, istniała jednak szansa, że wkrótce zostaną sami. W spojrzeniu
Carlosa pojawił się błysk zainteresowania, który po chwili zgasł.
- W porządku, szefowo. - Zakręcił wodę. - Możesz mi podać ręcznik?
Carlos obwiązał się nim w pasie. Starała się na niego nie gapić, ale nie
umiała się powstrzymać. Włosy miał czarne i lśniące, rysy twarzy niemal
posągowe, nos prosty, ciemne brwi i oczy, które dosłownie płonęły, kiedy się
z nią kochał. Odwróciwszy się tyłem, wziął z półki butelkę z szamponem.
Lilah wbiła spojrzenie w blizny na jego plecach. Kiedy pierwszy raz je
dostrzegła i spytała, co się stało, Carlos w odpowiedzi obsypał ją
pocałunkami. Fakt, że utykał, tłumaczył upadkiem z konia.
Była prawnikiem, nie lekarzem, wiedziała jednak, że musiał przeżyć jakąś
fizyczną traumę.
Ściskając pod pachą kosmetyczkę z przyborami toaletowymi, przysunął się
bliżej.
- No więc? - mruknął.
- Twój urok i maniery nie przestają mnie zachwycać.
- Trzeba było mnie nie zatrudniać. - Przyjęła go do pracy cztery lata temu.
Miał wtedy trzydzieści sześć lat, ona o pięć mniej. - Prawie cały dzień
naprawiałem kręgosłup siedmioletniej afgańskiej dziewczynce, której omal
nie zabiła mina. Jestem ledwo żywy.
Zrobiło się jej go żal. Nic dziwnego, że padał na nos ze zmęczenia, ale nie
zamierzała się wycofać. Przyjaźnili się od czterech lat i nagle z fajnego faceta
przeistoczył się w dupka, a wszystko z powodu jednej nocy, jaką razem
spędzili po świątecznym balu dobroczynnym. Cholera, przecież to nie było
tak, że po trzecim orgazmie poprosiła o pierścionek zaręczynowy.
Seks tej nocy był niesamowity. Po tym miłym doświadczeniu Lilah wyobraziła
sobie, że pozostaną z Carlosem przyjaciółmi, ale takimi, którzy czasem idą do
łóżka. Nic z tego. Nazajutrz Carlos zaczął traktować ją z rezerwą, uprzejmie,
lecz chłodno.
- Nie mam czasu na ceregiele. Chcę z tobą porozmawiać, więc ubierz się i
wyjdźmy stąd.
- Może umówimy się, jak będziesz spokojniejsza.
Owszem, wparowując do męskiej szatni, zachowała się mało
konwencjonalnie, ale miała dość. Nie zamierzała czekać ani dnia dłużej.
- Wykluczone - odrzekła, zniżając głos. Sądząc po oddalających się krokach,
pomieszczenie z wolna pustoszało. - Porozmawiamy dziś. Teraz. Od ciebie
zależy, czy tutaj, czy w gabinecie. Na twoim miejscu wybrałabym gabinet.
Za jej plecami ktoś odchrząknął, a może parsknął śmiechem. Popatrzyła na
Carlosa i nagle zdała sobie sprawę, jak blisko siebie stoją, ona ubrana, a on
w ręczniku. Starała się to zignorować. On ignorował ją od niemal trzech
miesięcy, ale dość tego.
- Ale jak wolisz szatnię, to okej - ciągnęła szeptem. - W końcu widziałam cię
nago...
- Milcz - rozkazał.
- Książę Medina raczył przemówić - mruknęła ironicznie. - Ubierz się.
Poczekam. - Rzuciła mu czysty fartuch.
Kiedy odwróciła się, na wprost siebie ujrzała trzech na pół ubranych
mężczyzn, którzy przyglądali się jej z zaciekawieniem. Miała ochotę zapaść
się pod ziemię.
Nie wolno ci okazywać słabości, przykazała sobie w duchu. Po raz pierwszy
od trzech miesięcy ona i Carlos będą sam na sam. Przyłożyła palce do ust.
Wszystko dokładnie pamiętała: zaczęło się od niewinnego pocałunku, a
skończyło na...
O tym właśnie zamierzała poinformować Carlosa, gdy się ubierze i przejdą do
zacisznego gabinetu. Dłużej nie mogła ukrywać przed nim prawdy: mniej
więcej za sześć miesięcy doktor Carlos Medina zostanie ojcem.
Carlos nigdy nie tracił panowania nad sobą, lecz dziś był tego bliski. Miał
ochotę zmyć komuś głowę, najlepiej samemu sobie, bo to on był wszystkiemu
winien. Trzy miesiące temu, jak ostatni kretyn, przespał się z Lilah, co nie
pozostało bez wpływu na ich niegdyś doskonałe relacje służbowe.
Wyminąwszy sprzątaczkę, która jeździła mopem po podłodze, ruszył za Lilah
pustym korytarzem. Po obu stronach ciągnęły się okna, na zewnątrz słabe
popołudniowe słońce usiłowało przebić się przez chmury. Carlos jednak nie
patrzył na niebo, lecz na idącą przodem kobietę.
Kiedy wyszło na jaw, że nosi nazwisko Medina, w szpitalu pojawiły się setki
paparazzich. Przestraszył się, że będzie musiał zrezygnować z pracy, aby
zapewnić spokój i bezpieczeństwo pacjentom, ale nie docenił Lilah. Za jej
sprawą po dwóch lub trzech dniach
dziennikarze dostali sądowy zakaz zbliżania się do szpitala. Poleciła
zwiększyć ochronę, a jemu przydzieliła nowy gabinet w najdalszym skrzydle
budynku. Żeby się tam dostać, nadgorliwy paparazzo musiałby minąć kilku
ochroniarzy i z pół tuzina dyżurek pielęgniarskich. Dotąd żadnemu się nie
udało.
Tak, wtedy jej nie docenił, ale drugi raz tego błędu nie powtórzy. Musi być
skupiony, myśleć chłodno i logicznie... Ha! Łatwo powiedzieć! Wciąż miał
przed oczami widok Lilah stojącej przed kabiną i wodzącej wzrokiem po jego
nagim ciele. Patrzyła tak, jakby go chciała dotknąć, może ugryźć.
Teraz on patrzył na nią, na jej delikatnie kołyszące się biodra ukryte pod
czarną spódnicą i plecy przysłonięte czarnym żakietem. Zatrzymał spojrzenie
na jej szyi, której nic nie zakrywało poza jednym luźnym kosmykiem.
Pragnął jej, choć był na nią zły. Pragnął jej od lat, lecz wiedział, że kontakt
fizyczny zniszczyłby ich cudowną przyjaźń, a na to nie mógł pozwolić. Łączyła
ich podobna wrażliwość, podobne spojrzenie na świat, pracoholizm. Miał tak
niewielu przyjaciół, że cenił sobie tę nieoczekiwaną nić sympatii, jaka się
między nimi wytworzyła.
Gdy skręcili z korytarza do sekretariatu, przeniósł wzrok z pośladków pani
dyrektor na swoją sekretarkę, kompetentną kobietę w średnim wieku, która
trzymała na biurku zdjęcia dwunastu wnucząt.
- Wando, z nikim mnie nie łącz - poprosił. - Chyba że zadzwonią z OIOM-u w
sprawie tej małej Afganki.
Na myśl o tym, ile godzin stał przy stole, robiąc wszystko, co w jego mocy, by
dziewczynka mogła przynajmniej ruszać rękami, bo o chodzeniu nie było
mowy, poczuł ból w plecach. Zbyt wiele czasu spędził w niewygodnej pozycji.
Wchodząc do gabinetu, zacisnął rękę na framudze drzwi, przytrzymał się
kanapy, oparł o ścianę. Jego ciężki nierówny chód kontrastował z szybkim,
lekkim krokiem Lilah. Gładząc palcami oprawione w skórę czasopisma
medyczne, Lilah przystanęła przed płótnem Joaquina Sorolli y Bastidy, które
Carlos dostał od brata. Obraz przedstawiał kalekie dzieci kąpiące się w
uzdrawiającej wodzie.
Chociaż mieszkał daleko od ojczyzny, Carlos kochał malarstwo hiszpańskie.
Był najstarszym synem Enrique’a Mediny, zdetronizowanego króla małego
wyspiarskiego kraju u wybrzeży Hiszpanii. Ponad dwadzieścia lat temu całą
rodziną uciekli z San Rinaldo, osiedlili się u wybrzeży Florydy i starali wieść
anonimowe życie.
Dopiero niedawno dziennikarze wpadli na ich trop. Jeszcze cztery miesiące
temu Carlos przedstawiał się jako Carlos Santiago, a potem nagle, po
artykułach w prasie, został
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Strona pocz±tkowa
- MacGregor Rob - Indiana Jones i taniec olbrzymów, ebooki, @ INDIANA JONES
- Marsz #3 Marsz ku gwiazdom - WEBER DAVID & RINGO JOHN, ebook txt, Ebooki w TXT
- Maximum Ride #03 Ratowanie swiata i inne sporty ekstremalne - PATTERSON JAMES, ebook txt, Ebooki w TXT
- Madonna - BARKER CLIVE, ebook txt, Ebooki w TXT
- Malafrena - LE GUIN URSULA K , ebook txt, Ebooki w TXT
- Maciej Gonet excel-w-obliczeniach-naukowych-i-inzynierskich.-wydanie-ii cała książka, ebooki-ksiazki
- Magiczne burze #1 Zwiastun Burzy - LACKEY MERCEDES, ebook txt, Ebooki w TXT
- Maski czasu - SILVERBERG ROBERT, ebook txt, Ebooki w TXT
- Majorek M. - Kod YouTube. Od kultury partycypacji do kultury kreatywności, eBooki
- Marek Kostera-Kosterzewski indesign 2.0 pl. ćwiczenia. cała książka, ebooki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl