MacBride Stuart - Ślepy zaułek(1), Kuciapka123

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MacBride Stuart
ŚLEPY ZAUŁEK
Zobacz jak uciekają…
Rozdział 1
Najgorsze było czekanie: kucanie pod murem ,mrużenie oczu w zachodzącym
słońcu i czekanie na skinienie głową. Opuszczone biuro w Torry – niezupełnie
najbogatszej części Aberdeen – wiatr od przetwórni ryb i wielkich żółtych
pojemników przepełnionych głowami, ośćmi i wnętrznościami, które cuchnęły w
upalny czerwcowy wieczór.
Pół tuzina uzbrojonych policjantów – trzy dwuosobowe drużyny, a wszyscy
ubrani na czarno, zlani potem i usiłujący nie oddychać przez nos – nasłuchiwało
odgłosów ruchu wśród mew jak w
Parku jurajskim
.
Nic.
Duży mężczyzna z nosem i ustami zasłoniętymi czarną chustą podniósł rękę.
Grupa szturmowa znieruchomiała.
I trzy, dwa, jeden…
Bum! – taran ręczny uderzył w zamek i drzwi eksplodowały do środka w tumanie
drewnianych drzazg.
- Raz, raz,raz!
Do mrocznego korytarza: szare ściany, brudne niebieskie płytki na podłodze.
Drużyna pierwsza wzięła warsztat z tyłu, drużyna druga – biura od frontu, a para
z drużyny trzeciej wbiegła po schodach. Sierżant Logan McRae zatrzymał się na
górze: zakurzone przewrócone biurko na podeści, uschnięta roślina w doniczce,
ciemne prostokąty na ścianach pozostałe po wiszących tam kiedyś obrazach,
czworo otwartych drzwi.
- Czysto.
Posterunkowy Guthrie – druga połowa trzeciej drużyny – podkradł się do
najbliższego wejścia z pistoletem maszynowym MP5 gotowym do strzału i zajrzał
do środka.
- Czysto. – Wycofał się i sprawdził następne pomieszczenie. – To strata czasu.
Który to już raz w tym tygodniu ?
- Miej oczy otwarte.
9
- Nikogo tu nie ma – powiedział i przestąpił próg. – Jest zupełnie…
Głowa odskoczyła mu do tyłu, krew trysnęła z nosa. Guthrie upadł ciężko na
podłogę, hełm odbił się od brudnej podłogi. Jego heckler & Koch wypalił z
hukiem i pocisk zrobił dziurę w płycie gipsowej na wysokości pasa.
Rozległ się wrzask. Piskliwy i pełen bólu, dochodzący z pokoju.
- Proszę, nie zabijaj mnie!
Po polsku.
Logan odbezpieczył broń i wpadł przez drzwi. Biro: złamane krzesło, zardzewiała
szafka na akta, książka telefoniczna… kobieta. Kuliła się pod ścianą i przyciskała
rękę do dużej ciemnoczerwonej plamy, która rosła wokół dziury w jej boku. W
drugiej ręce miała ciężki zszywacz, trzymała go jak pałkę. Był zakrwawiony na
końcu.
Logan wycelował pistolet maszynowy w jej głowę.
- Na podłogę, już!
- Proszę, nie zabijaj mnie! – Kobieta była brudna, długie włosy lepiły się jej do
głowy. Łkała i trzęsła się. – Proszę, nie zabijaj mnie!
Zrozumiał, że prosi go, żeby nie robił jej krzywdy.
- Policja – powiedział po polsku, starając się wymówić to poprawnie.
- Jestem policja. Rozumiesz? Policja. Policjant. – Niech to szlag… powinien był
bardziej uważać na lekcjach polskiego w komendzie.
- Proszę… - Odsunęła się dalej wzdłuż ściany i zostawiła szeroką czerwoną
smugę na tapecie. Powtarzała w kółko : - Proszę, proszę…
Logan usłyszał kroki na schodach. Ktoś wbiegł na podest i zaklął.
- Centrala, tu zero trzy jeden, mamy rannego. Powtarzam mamy rannego!
Potrzebna jest mi karetka pogotowia, natychmiast!
- Proszę… - Zszywacz wysunął się z jej ręki.
Policjant wpadł do pokoju, celując wszędzie jednoczenie. Zamarł, gdy tylko
zobaczył skuloną, pod ścianą zakrwawioną kobietę z podkurczonymi nogami.
- Jezu, sierżancie, co pan jej zrobił?
- To nie ja, to Guthrie. I to był wypadek.
- Jasna cholera. – Policjant chwycił swój radiotelefon, uzupełnił meldunek i
jeszcze raz zażądał karetki, podczas gdy Logan próbował uspokoić kobietę
łamaną polszczyzną i mnóstwem gestów.
Nie wychodziło mu to najlepiej.
Druga połowa drużyny drugiej zajrzała przez drzwi i oznajmiła:
- Jest następny.
Logan oderwał wzrok od przekrwionych oczu kobiety.
- To znaczy?
Niech pan lepiej przyjdzie.
To biuro było trochę większe, dach budynku opadał do okapu. Zakurzone okno
Velux wpuszczało złocisty blask zachodzącego słońca. Jedynym meblem
10
Było biurko zniszczone bez nogi. W powietrzu unosiła się woń spalonego mięsa i
odór ludzkich odchodów.
Mężczyzna leżał na podłodze za połamanym biurkiem – skulony w pozycji
embrionalnej, nieruchomy.
- O Jezu … - Logan spojrzał na posterunkowego. – Czy on… ?
- Tak . Jak wszyscy inni.
Logan ukucnął i sprawdził dwukrotnie tętno.
Nadal żył.
Logan położył mu rękę na ramieniu i odwrócił go na plecy.
Mężczyzna jęknął. A żołądek Logana spróbował zwrócić makaron zapiekany z
serem z lanchu.
Ktoś dał facetowi porządny wycisk: złamał mu nos i wybił kilka zębów.
Ale to było nic – ledwo zasługiwało na plaster opatrunkowy – w porównaniu z
tym, co stało się z jego oczami.
Jak u wszystkich innych.
Rozdzia
ł 2
Dobra, wystarczy. – Starszy inspektor Finnie uderzył dłonią w stół z przodu małej
Sali odpraw, potem popatrzył spode łba na zebranych policjantów, czekając na
ciszę. Z opadającymi włosami, obwisłymi policzkami i szerokimi gumowatymi
wargami wyglądał jak żaba przyłapana w momencie przemiany w niezbyt
atrakcyjnego księcia.
- Dziękuję drużynie trzeciej za doskonałą robotę wczoraj wieczorem. Prasa
uważa nas wszystkich za bandę cholernych idiotów. – Uniósł egzemplarz
porannego „ Aberdeen Examinera” z nagłówkiem na pierwszej stronie: „ Policja
strzela do nieuzbrojonej kobiety podczas nieudolnego nalotu”.
Siedzący z tyłu sali Logan poruszył się niespokojnie na krześle. Pierwsza od
sześciu miesięcy operacja z jego udziałem jest … „nieudolna” .Obsuwa. Fiasko.
Zupełna katastrofa. Nieważne, że to nie jego wina – nawet nie dowodził akcją.
Spojrzał na zegar ścienny za plecami Finniego. Za dwadzieścia ósma. Spędził
pół nocy w szpitalu, a drugie pół na wypełnianiu papierków: próbował wyjaśnić,
jak to się stało, że przypadkowo postrzelili cywila. Trzymał się na nogach dzięki
dwóm godzinom snu i trzem kubkom kawy.
Finnie rzucił gazetę na biurko.
- Dwie godziny rozmawiałem dziś przez telefon z komendantem. Chciał wiedzieć,
dlaczego moi podwładni, tacy wielcy profesjonaliści, nie potrafią
11
Przeprowadzić prostego szturmu bez ofiar. – Urwał i uśmiechnął się
nieprzyjemnie. – Wyraziłem się zbyt mgliście na odprawie? Powiedziałem, że
możecie strzelać do kogo wam się podoba? Tak było? Bo jedyne inne
wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to to , że jesteście bandą
bezużytecznym kretynów, ale to wykluczone, czyż nie?
Nikt nie odpowiedział.
Finnie skinął głową.
- Tak myślałem. Na pewno ucieszy was wiadomość, że wydział wewnętrzny
rozpocznie dochodzenie, jak tylko tu skończymy.
Cała dwunastka jęknęła chórem.
- Zamknijcie się. Uważacie, że wam dzieje się krzywda? A co z tamtą biedną
kobietą, która leży na oddziale intensywnej opieki z kulą w ciele?
- Finnie zerknął w kierunku Logana. – Sierżancie McRae, macie zgłosić się do
nadinspektora Napiera jako pierwsi. Bardzo proszę, wyświadczcie nam przysługę
i pokażcie wreszcie, że jesteście policjantem. Dobrze? Możecie to dla mnie
zrobić?
Zapadła chwila ciszy , a każdy patrzył w inną stronę. Logan poczuł, że się
czerwieni.
- Tak jest.
- A kiedy tam skończycie, obejmiecie obowiązki szofera. Może w ten sposób
unikniecie kłopotów przez jakiś czas. Następny slajd.
Finnie skinął głową swojemu pomagierowi – chudemu jak szczapa sierżantowi o
włosach w kolorze zardzewiałej stalowej waty – i obraz na ekranie się zmienił.
Około dwudziestopięcioletni mężczyzna o pospolitej twarzy szczerzył zęby do
obiektywu w jakimś pubie.
- To ofiara numer pięć, Lubomir Podwojski.
Znów skinienie głową i kolejne zdjęcie. Prawie wszyscy w Sali zaklęli. Wesoła
twarz zniknęła i zastąpiło ją koszmarne oblicze, które Logan widział
poprzedniego wieczoru. Dwie poszarpane dziury zamiast oczu otaczała spalona
tkanka.
- Jezu… - odezwał się ktoś.
Finnie postukał w ekran.
- Przyjrzyjcie się temu dobrze, panie i panowie, bo będzie się to powtarzało,
dopóki nie złapiemy skurwiela, który to zrobił. – Zostawił obraz zmasakrowanej
twarzy na pełną minutę.
- Następny slajd.
Podwojski zniknął i pojawił się list napisany mnóstwem różnych trzcionek w wielu
kolorach.
- To przyszło dziś rano.
12
„WPUSZCZACIE ICH!!! Wpuszczacie ich i SZALEJĄ JAK PSY. To polskie
BYDŁO zabiera nam pracę. Zabiera nam kobiety. ZABIERA NAM NAWET
BOGA! A wy nic nie robicie.
Ktoś musi walczyć o to, co jest słuszne.
Będę robił to, co muszę. OŚLEPIĘ ich wszystkich, tak jak OŚLEPIŁEM
ostatniego. A WY będziecie BRODZILI w płonącej krwi dzikich psów!!!”
Finnie uniósł przezroczyste plastikowe torby na dowody. Każda zawierała małą
kartkę z pogróżkami wydrukowanymi na drukarce laserowej.
- Pięć ofiar, pięć telefonów; osiem listów. Chcę, żebyście wszyscy jeszcze raz
przeczytali profil psychologiczny sprawcy. Doktor Goulding będzie tu o
trzecie,żeby go uaktualnić w związku z nową ofiarą. Byłoby dobrze, gdybyśmy
mu pomogli, żeby widział, że mamy jakieś pojęcie o tym, co robimy, zgadza się?
Wizyta w wydziale wewnętrznym była mniej wiecej tak samo zabawna jak rwanie
zęba bez znieczulenia. Nadinspktor Napier – facet od znęcania się nad sowimi
kolegami policjantami, kiedy tylko coś pójdzie nie tak – ględził bez końca,
tłumacząc Loganowi dokładnie, jak nieprzemyślanie i nieprofesjonalnie działała
drużyna trzecia w czasie nalotu poprzedniego wieczoru.
I jakimś cudem Logan okazała się wszystkiemu wienien… tylko dlatego, ze był
sierżantem z wydziału kryminalnego, a Guthrie zwykłym posterunkowym ze
zszywką w świeżo złamanym nosie.
Po dwóch godzinach wyjaśniania każdego błędu, jaki popełnił w ciągu ostatnich
siedmiu miesięcy, Logan mógł iść. Zbiegł po schodach, mamrocząc i klnąc, i
wyszedł tylnymi drzwiami w poranek, żeby wziąć samochód i dostąpić zaszczytu
wożenia starszego inspektora Finniego.
Na zalanym słońcem parkingu za komendą roiło się od palaczy, którzy wciągali
do płuc tyle nikotyny, żeby wystarczyło im na następne pół godziny. Logan
utorował sobie drogę wśród tłumu i skierował się do służbowych samochodów
wydziału kryminalnego.
Cholerny Finnie.
Cholerny Finnie i cholerny nadinspektor Napier.
I cholerna grampiańska policja.
A może Napier miał rację? Może czas „ rozważyć zmianę zawodu”. Wszystko
byłoby lepsze od tego, co jest teraz.
- Hej, Łaz, dokąd to?
Szlag.
Odwrócił się i zobaczył inspektor Steel. Opierała się o nowiutkie audi
komendanta, papieros zwisał jej z ust, duży papierowy kubek kawy stał na
13
Masce samochodu. Jej włosy wyglądały tak, jakby uczesał ją Pjany goryl – co i
tak stanowiło postęp od wczoraj. Wystawiała twarz do słońca, by zmarszczki
pławiły się w blasku pięknego letniego poranka
- Podobno dałeś plamę wczoraj wieczorem?
- Niech pani nie zaczyna, dobra? Dosyć się przed chwilą nasłuchałem od
Napiera.
- I jak się miewa nasz ulubieniec z wydziały wewnętrznego?
- Ryży kutas. – Logan popatrzył na lśniące niebieskie audi. – Komendant panią
zabije, jak się dowie, że używa pani obiektu jego dumy i radości jako stolika do
kawy.
- Nie zmieniaj tematu. Co powiedział Napier?
- To co zwykle. Jestem do dupy. Moja działania są do dupy. Wszystko, czego się
dotknę, staje się do dupy.
Inspektor Steel zaciągnęła się głęboko papierosem i otoczyła prywatną zasłoną
dymną.
- Muszę przyznać mu rację co do tego ostatniego. Bez obrazy.
- Dzięki. Wielkie dzięki. To naprawdę miłe.
- Nie bądź taki drażliwy. Masz złą pasę, to się zdarza. To jeszcze ie koniec
świata.
- Siedem miesięcy to nie jest „ zła passa”, to jest..
- Tak czy owak, dziś jest twój szczęśliwy dzień. Będziesz mi towarzyszył
podczas obchodu po miejscowych szkołach podstawowych. Jakiś stary zgred
próbuje zwabiać do samochodu dzieciaki, obiecując im słodycze i szczeniaczki.
Logan się cofnął.
- Dziś nie mogę. Muszę jechać do szpitala i porozmawiać z ostatnią ofiarą Edypa
i tamtą kobietą, którą żeśmy wczoraj…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl