Masterton Graham - Walhalla, E-books

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GRAHAM MASTERTONWALHALLATYTU� ORYGINA�U: THE HOUSE THAT JACK BUILTPRZE�O�Y� ANDRZEJ SZULCAle ka�dy pocz�tek to tylko ci�g dalszy,A ksi�ga przeznaczenia otwiera si� po�rodku.Polski wierszKap�ani Maj�w mieli kalendarz obrz�dowy, wedle kt�rego ustalano daty trzynastu festiwali podwadzie�cia dni ka�dy. Kalendarz obrz�dowy toczy� si� przez kolejne lata niczym wielkie ko�o i wka�dym roku festiwale przypada�y na inne dni, ale zawsze odbywa�y si� w tej samej kolejno�ci.Kap�ani potrafili obliczy�, co w danym dniu b�dzie robi�a, widzia�a albo s�ysza�a ca�aspo�eczno��. Karty zosta�y rozdane ju� wcze�niej.William BurrougbsGdyby czas by� sadzawk�, mogliby�my kl�kn�� przy jej brzegu i przygl�da� si� naszymodbiciom, a tak�e temu, co wida� pod nimi. Zamiast ogl�da� si� w czasie wstecz, mogliby�mypatrze� w g��b - tak jakby�my usuwali kolejne warstwy palimpsestu - i r�ne fragmentyprzesz�o�ci - widoki, d�wi�ki, g�osy i sny - unosi�yby si� ku powierzchni: unosi�y i opada�y, ag��boka sadzawka zawiera�aby je wszystkie, tak aby nic nie przepad�o i nic nie odesz�o nazawsze.Lucie Duff GordonWTOREK, 16 MARCA, 20.07- Nie mo�e pan spr�bowa� Broadwayem? - zapyta� Craig. Pada� tak g�sty deszcz, �ewycieraczki taks�wki nie nad��a�y zbiera� wody. Przed nimi wzd�u� ca�ej �smej Alei bezprzerwy zapala�y si� i gas�y czerwone �wiat�a hamulcowe.- Na Broadwayu jest to samo, przyjacielu - odpar� beznami�tnie kierowca. Mia� �niad�poci�g�� twarz i dziwn� we�nian� czapeczk�, kt�ra wygl�da�a jak odwr�cona do g�ry dnemdoniczka. Z napisu na blaszanym identyfikatorze wynika�o, �e nazywa si� Zaghlul Fuad. -Zakorkowana jest ca�a dzielnica teatralna - powiedzia� i poci�gn�� nosem. - Pada deszcz.- Pada deszcz? - powt�rzy� z przek�sem Craig. - Co pan powie? W og�le bym niezauwa�y�.Zerkn�� na zegarek, cho� od momentu, kiedy robi� to po raz ostatni, nie min�a jeszcze minuta.Mia� zjawi� si� w restauracji Petrossian najp�niej o wp� do �smej, by zasi��� do wystawnejkolacji razem z panem Ipi Hakayaw�. Pan Ipi Hakayawa by� ich najbogatszym i najbardziejpresti�owym klientem i zaprosi� Craiga oraz jego partnera Stevena na uroczysty wiecz�r zszampanem i kawiorem - nie tylko po to, �eby podzi�kowa� im za znakomite przygotowaniesprawy przeciwko Nash Electronics - najbardziej kosztownego procesu o pogwa�cenie prawpatentowych w historii s�downictwa - ale by zapozna� ich z kolejnym etapem walki, jak�zamierza� podj�� z ameryka�skim protekcjonizmem, sk�adaj�c pozew przeciwkoDepartamentowi Handlu.Craig zna� wystarczaj�co dobrze zasady japo�skiej etykiety, �eby wiedzie�, �e cho� panHakayawa nie skomentuje ani jednym s�owem jego sp�nienia, prywatnie b�dzie si� czu�g��boko ura�ony.Je�li kto� buli facetowi milion trzysta tysi�cy za us�ugi prawne, mo�e oczekiwa�, �e wspotkaniu nie przeszkodzi mu tak banalny incydent jak oberwanie chmury.Samochody przesun�y si� kilka kolejnych jard�w do przodu i ponownie rozb�ys�y �wiat�ahamulcowe. Deszcz b�bni� w�ciekle o dach i zalewa� zaparowane szyby. Craig przetar� oknor�kawem i wyjrza� na zewn�trz. Znajdowali si� dopiero na wysoko�ci Czterdziestej Sz�stej - docelu pozosta�o jeszcze jedena�cie przecznic.- Niech pan skr�ci w prawo w Czterdziest� �sm� - warkn��.- M�wi�em ci, przyjacielu, na Broadwayu jest to samo.- Niech pan po prostu skr�ci, dobrze? Je�li na Broadwayu jest to samo, niech pan spr�bujeSz�st�.- Na Sz�stej jest to samo, na Madison te� to samo.- S�uchaj pan, nie potrzebuj�, �eby jaki� pierdolony Egipcjanin m�wi� mi, jak mam je�dzi�po moim w�asnym mie�cie.Zapad�a chwila ciszy. Taks�wka przed nimi podpe�z�a troch� do przodu, ale Zaghlul Fuad nieruszy� za ni�, lecz obr�ci� si� i utkwi� w Craigu swoje czarne, du�e, za�zawione oczy.Stoj�cy za nimi taks�wkarz nacisn�� klakson. Craig wzruszy� ramionami.- Dobra, przepraszam. Jestem po prostu sp�niony i mia�em z�y dzie�. Przepraszam, niechcia�em by� niegrzeczny.Zaghlul Fuad wpatrywa� si� w niego dalej z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. A potem, nieodwracaj�c si� do przodu, skasowa� licznik.- Mia�e� z�y dzie�, przyjacielu? A wiesz, co mi si� dzisiaj przydarzy�o? Dzisiaj umar� m�jojciec.- Niech pan pos�ucha, przecie� pana przeprosi�em. I przykro mi z powodu pana ojca. Czy niemogliby�my po prostu... - Craig wskaza� g�ow� w stron� taks�wki przed nimi, kt�ra przesun�asi� dalej o kolejne trzy d�ugo�ci samochodu. Taks�wkarz z ty�u tr�bi� jak oszala�y.- M�j ojciec te� by� pierdolonym Egipcjaninem - powiedzia� Zaghlul Fuad. Wymawia�ka�de s�owo z wielk� delikatno�ci�. Mia� piskliwy, prawie kobiecy g�os. - Stara� si� zawsze zewszystkich si�, tak samo, jak ja zawsze si� staram. Czasami mu si� nie udawa�o. Mnie te� niezawsze si� udaje. Czasami nie udaje mi si� dowie�� pasa�er�w tam, gdzie sobie �ycz�. Niezawioz� pana tam, gdzie pan sobie �yczy. Niech pan wysiada z mojej taks�wki.- O czym pan m�wi? Oszala� pan?- Powiedzia�em: niech pan wysiada z mojej taks�wki.- Pada deszcz, na lito�� bosk�!- Pada deszcz? Co pan powie? W og�le bym nie zauwa�y�. Craig poczu� nag�y przyp�ywfrustracji i gniewu, nad kt�rymledwie potrafi� zapanowa�. Referuj�c stanowisko swojej kancelarii na sali S�du HandluMi�dzynarodowego Stan�w Zjednoczonych, stawi� czo�o dwa razy od siebie starszymadwokatom. Wymownym, twardym, siwow�osym, odzianym w srebrzyste garnitury m�czyznomo grzmi�cych mentorskich g�osach. Ale jak mia� poradzi� sobie ze stukni�tym egipskimtaks�wkarzem, kt�rego ojczyzn� w�a�nie nieopatrznie obrazi� i kt�ry mia� do stracenia najwy�ejpar� dolc�w?- W porz�dku - powiedzia�. - Zawrzyjmy umow�. Niezale�nie od tego, ile wystukataksometr, p�ac� podw�jnie. - Wyj�� portfel z krokodylej sk�ry i wyci�gn�� z niego studolarowybanknot. - Prosz� popatrze�. Daj� panu setk�. Niech pan mnie tylko tam zawiezie. Mam bardzowa�ne spotkanie z bardzo wa�nym klientem. Jestem sp�niony, i to ju� jest katastrofa. Ale je�lipojawi� si� tam powa�nie sp�niony i na dodatek przemoczony, to b�dzie prawdziwa katastrofa.Chc� powiedzie�, �e to b�dzie... - Craig przerwa� i przesun�� palcami po grdyce.Na twarzy Zaghlula Fuada nadal nie odbija�y si� �adne uczucia.- My, Egipcjanie, m�wimy, �e cz�owiek, kt�ry nie liczy si� ze s�owami, na pewno sko�czy zpoder�ni�tym gard�em.- Naprawd�? A my, nowojorczycy, m�wimy, �e taks�wkarz ma obowi�zek zawie�� pasa�eraw ka�dy punkt miasta i je�li tego nie zrobi, wydzia� komunikacji odbierze mu koncesj�.Zaghlul Fuad opu�ci� i podni�s� niczym jaszczurka swoje ocienione d�ugimi rz�sami powieki- tak, jakby chcia� na zawsze zapami�ta� twarz Craiga.- Utrata koncesji b�dzie niewielk� cen� za pozbycie si� kogo�, kto nie traktuje z szacunkiemswoich bli�nich. Prosz�, niech pan wysi�dzie z mojej taks�wki.- Co to za wyg�upy? Oszala� pan? Wypu�cili pana z Bellevue?- Prosz� wysi���.Wok� nich rozbrzmiewa�a og�uszaj�ca kanonada klakson�w.- Zabieraj st�d dup�, ty g�upi brudasie! - us�ysza� Craig. - Zje�d�aj z drogi, sukinsynu! -Gdzie, do diab�a, s� gliniarze, kiedy si� ich naprawd� potrzebuje, pomy�la�.Zacisn�� z�by i wzi�� g��boki oddech. I tak straci� ju� kilka drogocennych minut na k��tni�.Pozostawa�o mu tylko jedno: wysi��� i i�� dalej na piechot�. Wyj�� portfel i zapisa� dr��c� r�k�numer koncesji Zaghlula Fuada. By� tak w�ciek�y i upokorzony, �e ledwie m�g� utrzyma�d�ugopis w r�ku.Otworzy� drzwi taks�wki. Do �rodka natychmiast wpad�y potoki deszczu.- Jeste� sko�czony - powiedzia�, gro��c palcem Zaghlulowi Fuadowi. - Rozumiesz?Postaram si�, �eby odebrano ci koncesj�, nawet je�li b�dzie mia�o mi to zaj�� ca�e �ycie, ty g�upiegipski kutasie.- Salaam, effendi - odpar� Zaghlul Fuad bez �ladu ironii w g�osie.Craig przebieg� Czterdziest� �sm� Ulic�, klucz�c mi�dzy tr�bi�cymi hordami taks�wek ilimuzyn. Poni�s� wysoko klapy swojej szarej marynarki od Alana Flussera, ale niewiele topomog�o. Deszcz zacina� lodowatymi strugami, rynsztokami p�yn�y rw�ce potoki wody,wsz�dzie wala�y si� szkielety po�amanych parasoli. Craig przem�k� do suchej nitki, zanimdobieg� do chodnika, a potem wdepn�� prosto w ka�u�� i ca�y but zala�a mu lodowata woda.Podni�s� jeden z po�amanych parasoli, potrz�sn�� nim i pr�bowa� go otworzy�, ale parasol by�sztywny niczym martwy pterodaktyl, wi�c po chwili, kln�c g�o�no, rzuci� go z powrotem naziemi�. Sw�j w�asny p�aszcz i parasol zostawi� w kancelarii Fishera i Bellmana nasiedemdziesi�tym sz�stym pi�trze World Trade Center II. Co gorsza, zostawi� tam r�wnie� sw�jprzeno�ny telefon, maj�c zamiar zabra� wszystko po lunchu. Niestety lunch przed�u�y� si� a� dogodziny si�dmej pi��, kiedy Khryssa obudzi�a go poca�unkiem, pytaj�c: "Czy nie musisz ju�przypadkiem wyj��?"A potem odg�os pierwszego gromu zatrz�s� szybami mieszkania Khryssy i z kominka spad�pluszowy mi�, kt�rego da� jej kiedy� w prezencie.Teraz m�g� tylko biec truchtem do Petrossiana, maj�c nadziej�, �e Steven dotrzymatowarzystwa panu Ipi Hakayawie, a kelner znajdzie dla niego suchy garnitur. B�dzie musia�wymy�li� jak�� niesamowit� histori�, �eby usprawiedliwi� swoje sp�nienie. Z ca�� pewno�ci�nie m�g� poinformowa� pana Hakayawy, �e sp�dzi� ca�e popo�udnie w ��ku ze swoj�dziewi�tnastoletni� kochank�. Mo�e powie, �e zmar� mu ojciec.Tupi�c g�o�no, zbli�a� si� do Broadwayu. G�ste br�zowe w�osy oblepi�y mu czaszk� iwygl�da� teraz, jakby mia� na g�owie p�ywacki czepek. By� du�ym, zdrowym m�czyzn� i wog�le nie przypomina� z wygl�du swego ojca (kt�ry umar� przed ponad siedmiu laty na rakap�uc). Mia� kwadratow�, mi�sist� twarz, kt�ra ludziom kojarzy ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl
  •