Marinelli Carol - Światowe Życie 40 - Umowa z miliarderem, Marinelli Carol

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carol Marinelli
Umowa z miliarderem
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Nigdy nam nie uwierzą - oświadczyła Tabi-
tha i wzięła Aidena za rękę.
Gdy wyszli z samochodu, dosłownie opadła jej
szczęka na widok ludzi kłębiących się na schodach
wielkiego kościoła w Melbourne. Goście przypo­
minali stado lśniących pawi.
- Czemu tak uważasz? - spytał Aiden. Wcale
nie wydawał się speszony, przeciwnie, ochoczo
pomachał ręką do kilku znajomych.
- Nigdy nam nie uwierzą - powtórzyła Tabitha
i odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. - Nie
wyglądam jak żona z wyższych sfer.
- I dzięki Bogu - mruknął. - Przecież nią nie
jesteś. Tylko udajesz moją dziewczynę. Jeśli to dla
ciebie jakaś pociecha, możesz wyglądać seksow­
nie. Ludzie uznają, że jesteś moim ostatnim wy­
brykiem, zanim się wreszcie ustatkuję.
- Przejrzą twój plan na wylot - mruknęła Tabi­
tha. Nie wierzyła, że wszystko przebiegnie bez
komplikacji. - Pamiętaj, jestem tancerką, nie ak­
torką. Dlaczego w ogóle przystałam na ten po­
mysł?
- Nie miałaś wyboru - przypomniał jej Aiden,
zanim zdążyła wskoczyć z powrotem do samo­
chodu. Powoli ruszyli w kierunku tłumu. - Ode­
grałem rolę twojego kochającego narzeczonego
podczas zjazdu absolwentów szkoły, w której się
uczyłaś, a w zamian za to zgodziłaś się towarzy­
szyć mi na ślubie kuzyna. Prosta sprawa.
- Bynajmniej - zaprotestowała Tabitha i po­
ciągnęła go za rękę, aby zwolnił. - Prostą sprawą
byłoby poinformowanie twojej rodziny, że jesteś
gejem. Na miłość boską, mamy dwudziesty pierw­
szy wiek! Homoseksualizm nie jest już traktowany
jak zbrodnia!
- Akurat. Powiedz to mojemu ojcu. Posłuchaj,
podjąłem słuszną decyzję i nie ma sensu jej kwes­
tionować. Poza tym wyglądasz rewelacyjnie, więc
niczym się nie przejmuj.
- To wyłączna zasługa twojej karty kredytowej
- burknęła Tabitha. - Nie powinieneś był tyle
wydawać.
- Kupowałem za pół ceny - zauważył. - Poza
tym nie wyobrażam sobie, byś mogła wejść do tego
kłębowiska węży, którym jest moja rodzina, bez
designerskiej sukienki i butów. Przestań się wresz­
cie zamartwiać, odpręż się! Przecież uwielbiasz
wystawne śluby.
Po chwili oboje zasiedli na ławie i Tabitha
zaczęła uważniej przyglądać się zebranym. Musia­
ła przyznać, że Aiden postąpił słusznie, wydając
fortunę na jej strój. Gdyby włożyła to, co wydawa­
ło się jej odpowiednie na wszystkie śluby, które
oglądała od początku roku, tym razem z pewnością
czułaby się zakłopotana.
Jej sukienka była prawdziwym arcydziełem.
Uszyto ją z lekkiego szyfonu, który niemal do­
skonale pasował do tycjanowskich włosów dzie­
wczyny, spiętych z tyłu głowy. Jej usta i paznokcie
były jaskrawokoralowe i świetnie harmonizowały
z sandałami z pasków na nieprawdopodobnie wy­
sokich obcasach oraz obszytą koralikami torebką.
Tabithą czuła się rewelacyjnie. Co prawda nigdy
w życiu nie przyszłoby jej do głowy, aby tak
dobrać kolory do swoich długich, rudych loków
oraz bladej skóry, lecz afektowany sprzedawca
nie kłamał: kompozycja prezentowała się wyś­
mienicie.
Goście, którzy tłumnie wypełnili kościół, wy­
glądali nieprzyzwoicie zamożnie. Kilka osób
w oczywisty sposób fatalnie dobrało sobie ubiór,
nawet Tabitha musiała to przyznać. Podejrzewała,
że błędy odzieżowe tych gości wynikały z połącze­
nia niewyobrażalnego bogactwa z absolutnym bra­
kiem gustu. Aiden z nieskrywaną radością i nieco
zbyt głośno komentował zły smak niektórych
uczestników uroczystości.
Bezpośrednio przed Tabithą zasiadła niespoty­
kanie wysoka kobieta w kapeluszu o wyjątkowo
szerokim rondzie, i w ten sposób prawie całkowi­
cie uniemożliwiła dziewczynie śledzenie ceremo­
nii. Wykwintna nieznajoma ubrała się jednak tak
elegancko, że nawet krytycznie nastawieni Aiden
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mement.xlx.pl